Gorzka wódka, gorzka wódka trzeba ją osłodzić! – tą weselną przyśpiewkę chyba zna każdy Polak. Skąd się wzięła? A w ogóle to skąd się wzięła nasza polska wódka czy inaczej gorzałka? Na te wszystkie pytania znajdziecie odpowiedź w niedawno otwartym Muzeum Polskiej Wódki.

Muzeum Polskiej Wódki znajduje się w Centrum Praskim Koneser czyli na terenach dawnej wytwórni wódek „Koneser”. Wszystkie zbiory i wystawy zostały umieszczone w budynku Zakładu Rektyfikacji.

 

Umówiłyśmy się w muzeum kilka minut przed wycieczką. Biorąc pod uwagę, że muzeum jest na terenach dawnego Konesera udałam się z metra w stronę ulicy Ząbkowskiej. Błąd!Wejście na do muzeum znajduje się od strony ulicy Nieporęckiej więc chwilę mi zajęło dotarcie do niego. Myślę, że przydałoby się również trochę więcej oznaczeń, bo nie powiem żebym trafiła tam bez trudu. Zresztą Balmas też dzwoniła do mnie żeby upewnić się czy to aby na pewno tu. Muzeum zostało otwarte dość niedawno, ale cała inwestycja Placu Konesera jeszcze nie, więc nie zdziwcie się widząc panująca dookoła budowę.

Z degustacją czy bez?

Bilet do Muzeum Polskiej Wódki kosztuje 40zł. Najpierw pomyślałam, że to naprawdę dużo. Potem jednak okazało się, że zwiedzanie jest z przewodnikiem po polsku lub po angielsku oraz, że można również skorzystać z degustacji wódek. Po zakupieniu biletów i podjęciu decyzji, że picie wódki o 11 jest w sumie ok przechodzimy do zwiedzania.

Bilety można kupić przez Internet, ale także w kasie muzeum jeśli na daną godzinę są jeszcze miejsca. Wycieczki odbywają się co 20 minut przez cały tydzień.  Podczas zakupu biletu przez stronę, znajdziemy informację w jakim języku i o jakiej godzinie odbywa się zwiedzanie. Grupa liczy max 25 osób. Zwiedzać można od poniedziałku do piątku od 10 do 20, a w weekendy od 11 do 21. My mamy szczęście i nasza grupa razem z nami liczy „aż” 4 osoby także zwiedzamy na VIPa 😀

Wyborna Wyborowa

Cała wyprawa po świecie wódki rozpoczyna się od krótkiego filmu w którym byli pracownicy wytwórni wódek „Koneser” wspominają początki produkcji oraz promocji wódki Wyborowej poza Polską. Moim zdaniem świetny wstęp do całej ekspozycji.

Dalej pani przewodnik zabiera nas w świat historii i opowiada od czego to się wszystko zaczęło. Wiecie, że wódka na samym początku była produkowana jako lekarstwo i wcale nie musiała zawierać procentów? Dla nas było to nie małe zaskoczenie. Muzeum jest interaktywne więc znajdziecie tu wiele ekranów i multimedialnych atrakcji. Przejdziecie również przez cały proces tworzenia tego trunku – od fermentacji do pakowania i zapoznacie się z mapami gdzie teraz w Polsce produkuje się wódkę, a gdzie działo się to wiele lat temu.

Etykiety, naklejki, grafiki

Moją ulubioną salą chyba jednak zostanie miejsce w który w gablotach wystawiono butelki wódek z różnych okresów. Przeróżne kształty butelek, wzory etykiet i grafik przedstawiających reklamy wódek. Wyborowa, Luksusowa, Vistula, wiele odmian wódek smakowych – znajdziecie tam prawie wszystko. Zobaczycie też wódki które produkowane były tylko na eksport i w Polsce nigdy na półkach się nie pojawiły.

Większość butelek oraz sporo innych eksponatów została pozyskana podczas akcji która była ogłoszona na Facebooku Muzeum Polskiej Wódki. Można było wygrać nawet nagrody.  Zalega wam gdzieś stara butelka wódki, albo przekopaliście piwnice u babci i nie wiecie co z tym zrobić? Nadal możecie oddać takie skarby jako eksponaty do muzeum.

 

 

Ostatnia sala pozwoli wam popatrzeć oczami pijanej osoby z różną zawartością alkoholu we krwi. Dowiecie się też sporo o tradycyjnych przekąskach czy toastach, oraz możecie sprawdzić się w kilku quizach. Mi wyszło, że jestem typowym Polakiem, który wódkę głównie popija sokiem, pije ja na weselach, albo daje w prezencie na urodziny. No cóż… zero oryginalności.

Wódka z rana nie jak śmietana

Na koniec czeka nas degustacja trzech wódek. Jest po 12 więc w sumie to już można, bo podobno gentelman przed 12 nie pije, a damy z nas pierwsza klasa 😀 Dostajemy do spróbowania Wyborową, Luksusową (z ziemniaków) oraz wódkę Ostoya. No i szklankę wody. Nigdy nie myślałam, że będę smakować wódkę jak wino, ale jednak tak się stało. Miły pan opowiada nam o każdej z nich. Najważniejszy podobno jest finisz w którym tak jak w winie powinnyśmy poczuć różne smaki… niestety, chyba słabe z nas koneserki wódki, bo jedyne co możemy powiedzieć po tej degustacji to która był mocniejsza, a która słabsza. Zdecydowanie wygrywa Ostoya.

Polecamy tego allegrowicza

Polecamy wam Muzeum Polskiej Wódki jak najbardziej. Jest bardzo ciekawe, przewodnicy przekazują masę informacji no i można w cenie jeszcze napić się wódeczki 😉

Szkoda tylko, że podczas zwiedzania nie ma trochę więcej czasu (w sumie to w ogóle go nie ma) na oglądanie we własnym zakresie. Pełno tam ekranów interaktywnych, filmików itp, ale nie ma czasu na pobawienie się tym i zapoznanie, bo od razu trzeba lecieć do kolejnej sali. Pani przewodnik pokazuje nawet pokrótce co na każdym ekranie można zrobić, próbujemy zmontować wódkę z różnych składników wspólnie z członkami grupy, ale ja chciałabym sama!

W każdej sali przydałyby się trzy minutki na zapoznanie się z ekspozycją plus na zrobienie foteczek. Myślę, że czasowo wiele by to nie zmieniło, a przynajmniej nie miałabym niedosytu, że jednak jest tam nadal coś czego nie zobaczyłam do końca. Chyba, że to taka strategia żeby wrócić do muzeum.