Środa rano. O 7:30 joga kręgosłupa w Fitology, bo jesteśmy starymi pokrzywionymi dziadami, o 12:00 spotkanie, ale co robić w międzyczasie? Przecież bez sensu wracać do domu. Chodźmy na śniadanie! Tylko gdzie? Tym razem nasz wybór padł na sprawdzone Bordo.
Śniadaniowych kryteriów jest kilka: ważne żeby było dobrze, tanio i można było w spokoju popracować (więc Aioli odpada, bo tam po 15 minutach kelner już krzywo patrzy, wskazując wzrokiem na kolejkę czekających pod drzwiami osób). Musiało być też w centrum. Najpierw pomyśleliśmy o MOMU, ale zastaliśmy zamknięte drzwi i stojącą w nich ekipę filmową. Bububu. Na szczęście research przeprowadzony do posta o warszawskich promocjach śniadaniowych przygotował nas na taka sytuację. Drugą, po MOMU, najlepiej przez nas ocenioną śniadaniową knajpą było Bordo. No to jedziemy.
Najważniejszy posiłek dnia
Jeśli kiedykolwiek wymyśliliście sobie, że będziecie fit albo będziecie się trzymać jakiejś diety, to z pewnością spotkaliście się ze stwierdzeniem, że śniadanie to najważniejszy posiłek dnia. Nie wiem jak to z tym jest. Jest wiele osób, które nie jadają śniadań i żyją. Dla mnie ważniejsze jest to, że śniadania są moim zdaniem najsmaczniejszym i najbardziej kreatywnym posiłkiem dnia. Rano mi się jeszcze coś chce. Bez względu na to, czy śniadanie przygotowuję sama czy zamawiam na mieście, lubię by było smaczne, pożywne i ciekawsze niż kanapka z szynką czy jajecznica (nigdy nie lubiłam jajecznicy, chociaż ostatnio zrobiłam ją według przepisu Gordona Ramseya i uznałam, że nigdy wcześniej nie jadłam jajecznicy – to zupełnie inna konsystencja i smak!).
W Bordo propozycji śniadaniowych jest kilkanaście. Znajdą coś dla siebie i zwolennicy klasyki i wymysłów z jajkami w roli głównej. Ja mogę wam gorąco polecić zapiekane jajka z soczewicą. English breakfast też jest bardzo smaczne, a porcja porządna. Dzisiaj skusiłam się natomiast na jajka w koszulce na kromce wypiekanego na miejscu chleba z awokado i łososiem (hipsta for life!). Wygłosiłam jeszcze współtowarzyszom blogerom pełen hipokryzji (przypominam, że właśnie zamówiłam awokado) mini wykład o polityczności awokado, po czym zatkali mi paszczę kanapką i skupiłam się na tym co ważne – konsumpcji.
Nieco mniej smakują mi słodkie opcje śniadaniowe serwowane w Bordo. Pudding z chia jest nieco pozbawiony smaku, ze słodkiego zestawu śniadaniowego najlepszy jest natomiast dżem malinowy. Ale ja zawsze wolałam śniadania na słono niż na słodko, więc nie ma się co dziwić.
W promocji zawsze fajniej
W Bordo obowiązuje promocja „zamów dwa śniadania, a drugie będzie za złotówkę”. Co nieco wyklucza osoby, które śniadają w samotności. Chociaż zawsze można sobie po prostu wziąć za złotówkę coś na deser. My byliśmy we trójkę, więc wzięliśmy cztery śniadania. Najedliśmy się i przy okazji spróbowaliśmy większej ilości dań z menu. Żyć nie umierać.
W przeciwieństwie do większości restauracji serwujących śniadania za złotówkę, w Bordo kawa nie ma tu nic do rzeczy. Płaci się za nią normalnie. Jeśli więc nie potrzebujecie stawiającej na nogi kofeiny, polecam wam napój imbirowy, który podawany jest to w przeogromnym wiadrze. Zdrowo i nawadniająco 😉
Zapisz
Bordo
Bordo lubimy za lokalizację, fajną promocję śniadaniową i bardzo miłą obsługę. Nie ma tu tłumów, więc można w spokoju posiedzieć z laptopem i popracować – co właśnie czynimy.
Balmas
Freelancerka, ewentualnie bezrobotna. Trochę etnograf, trochę fotograf. Wolny czas najczęściej spędza w Photoshopie lub Lightroomie. Celem jej życia jest zjechanie świata, ze szczególnym uwzględnieniem krajów gdzie karmią tacosami. Szanuje szyderę i minigolfa. Jak dorośnie założy hostel i knajpę. Prowadzi bloga, żeby dostać do testów elektryczną deskorolkę.
Podobne posty
11 grudnia 2017
Tanie śniadanie vol. 4 – warszawskie promocje śniadaniowe
30 października 2017