Z dalekimi podróżami jesteśmy za pan brat. Spitsbergen, Mongolia, Laos, czego dusza zapragnie. Ale nie zawsze jest czas i hajs na organizację lotów i poczynienie skomplikowanych przygotowań. Wtedy wsiadamy w samochód i jedziemy. Pierwszy taki wypad zorganizowaliśmy przy okazji sylwestra – w pięć osób zjechaliśmy kraje nadbałtyckie – Litwę, Łotwę i Estonię. Było epicko, więc samochodową wyprawę powtórzyliśmy na majówkę. Tym razem padło na Czechy, Austrię i Węgry. Trzy kraje w tydzień to nasz przepis na ciekawe, intensywne zwiedzanie/zjedzanie.

Samochodem jeżdżę dużo, ale to moja pierwsza tak daleka wyprawa i bardzo przeżywałam przygotowania do niej. Gdy auto jest sprawne to połowa sukcesu. Flota samochodowa mojej firmy [tu autoreklama „Jedzonkopolu” Magic Cake & Magic Bite] powiększyła się ostatnio o dostawczy samochód, dlatego stanęłyśmy przed wyborem pojazdu, ale ostatecznie stanęło na starym, niezawodnym Mini Cooperze. Okazał się idealny dla dwóch osób – wystarczająco dużo miejsca w bagażniku, małe spalanie na trasie i mniej przerażające parkowanie w europejskich stolicach.

Winiety i opłaty

Po raz pierwszy w życiu kupowałam winiety. Musicie wiedzieć, że w każdym z odwiedzonych przez nas krajów są inne zasady. 10-dniowa winieta na Czechy kosztuje 76 złotych.  Należy ją uzupełnić, czyli wpisać nr rejestracyjny samochodu w dwóch miejscach i jedną część przykleić na przednią szybę w prawym dolnym rogu (patrząc z perspektywy kierowcy). Winieta na Węgry jest natomiast elektroniczna i musicie mieć przy sobie tylko potwierdzenie jej kupienia. Koszt węgierskiej winiety to 80 zł. Po drodze okazało się, że przez przypadek przejeżdżamy przez Słowację i musiałyśmy dokupić winietę dziesięciodniową za 10 euro. Ten kraj, można jednak pominąć na trasie, wydłużając ją o kilkadziesiąt kilometrów. Winieta austriacka kosztuje 65 złotych i należy przykleić ją (moim zdaniem) na środku przedniej szyby, tak by z perspektywy kierowcy była zasłonięta lusterkiem wstecznym.

 

Parkowanie w mieście

Najtrudniejszą kwestią przy podróżowaniu samochodem jest zawsze znalezienie miejsca parkingowego w mieście. Szczególnie, że nasze hostele zazwyczaj znajdowały się w ścisłym centrum. Zasady parkowania w odwiedzonych przez nas miastach są różne. Zresztą w większości przypadków różnią się między sobą nawet w zależności od dzielnicy. Podpowiadamy więc jak przykombinować, żeby zaparkować najtaniej i bez stresu.

 

Brno

Najłatwiej jest w Brnie. I najtaniej, bo zupełnie za darmo. Najpierw spróbowałyśmy podjechać pod sam hostel Mitte, w którym nocowałyśmy, ale okazało się to niemożliwe. Znajduje się on na ścisłej starówce, gdzie ruch jest ograniczony. Pani w hostelu podpowiedziała nam jednak, żeby zaparkować na ulicy Pellicovej. Piechotą do hostelu jest stamtąd kilka minut, a jest na niej sporo darmowych miejsc parkingowych. Przyglądajcie się jednak znakom – niektóre zarezerwowane są w konkretne dni w konkretnych godzinach (np. pod szkołą).

PS. Ulica Pellicova to też świetne miejsce, żeby pojeździć sobie na deskorolce 😉

Budapeszt

Tutaj sprawa była zdecydowanie trudniejsza. Nasz hostel Adagio 2.0 znajdował się przy głównej ulicy, gdzie znalezienie miejsca parkingowego graniczy z cudem. Żeby było jeszcze ciekawiej, akurat tego dnia kręcili jakiś film i większość miejsc parkingowych była zlikwidowana, by postawić przyczepy ekipy i tony sprzętu. Natomiast ulica prostopadła do naszej była tego dnia całkowicie odcięta. Następnego dnia odbywały się na niej wyścigi Red Bull. Peszek. Cudem znalazłyśmy miejsce w jednej z bocznych uliczek 700m od hostelu. Było już późno, więc tego dnia nie musiałyśmy karmić parkometru. Problemem zajęłyśmy się dopiero następnego dnia rano. Okazało się jednak, że w Budapeszcie wyznaczone są strefy parkowania na różnych zasadach. W tej najbardziej centralnej dozwolone jest zostawienie samochodu na maksymalnie 3h. Po tym czasie trzeba włożyć nowy bilecik. Uznałyśmy, że nie chce nam się planować wakacji wokół płacenia za parking równo co 3 godziny.

No to jak żyć? Najlepszą opcją jest zostawienie samochodu na jednym z płatnych parkingów podziemnych. Tych w centrum jest mnóstwo. My zaparkowałyśmy w dzielnicy żydowskiej na ulicy Hollo, ale potem takie parkingi mijałyśmy co chwilę. Ważne! Bardziej opłaca się zarezerwować takie miejsce przez internet. Większość parkingów znajduje się w systemie online. Podane tam ceny są sporo niższe niż na miejscu. Możecie w ten sposób zaoszczędzić kilka euro każdego dnia.

 

Wiedeń

W stolicy Austrii zarezerwowałyśmy noclegi w miejscu nieco oddalonym od ścisłego centrum, natomiast parkowanie pod hostelem Ruthensteiner jest najlepiej zorganizowane. Wystarczy zagadać na recepcji. W całej okolicy obowiązują abonamenty parkingowe dla mieszkańców. W hostelu można wypożyczyć tabliczkę z abonamentem w cenie 5 euro za dobę. Do tego trzeba zostawić 50 euro kaucji, które zwrócą wam przy oddawaniu licencji. Na recepcji wypełnią wam też odpowiednie druczki na każdy dzień. Tabliczkę z informacją o abonamencie oraz każdą z wypełnionych kartek z informacją o opłaceniu dobowego postoju musicie zostawić w widocznym miejscu za szybą. Pani na recepcji przestrzegła nas tylko, żeby pilnować znaków. Policja często tam zagląda, a samochody zostawione w nieodpowiednim miejscu szybko odholowuje.

Ile kosztuje samochodowa wyprawa?

Podczas naszego majówkowego Eurotripa przejechałyśmy prawie 2 tysiące kilometrów. Większość na autostradzie, której brak tylko w Polsce. Chociaż w Czechach pociągnęło nas trochę dziwnymi bocznymi dróżkami, które wywoływały stan przedzawałowy. Google trochę się zagubił po tym jak zboczyłyśmy z trasy, by odwiedzić oddalony o kilkadziesiąt kilometrów od Brna wiatrak na wzgórzu (Miniak też chciał mieć jakąś elegancką foteczkę z wakacji, a tam wreszcie mogłyśmy polatać dronem). Mini Cooper całkiem nieźle się spisał. Średnie spalanie wyniosło 5l/100km. I teraz pojawiają się schody, bo z matematyki geniusze z nas marne. Kiedy wyruszałyśmy miałyśmy 3/4 baku. A z zebranych paragonów wynika, że po drodze za paliwo zapłaciłyśmy łącznie ok. 400 złotych (dopisek Balmas: zgaduję, że na osobę?). Jak tak to można dookoła świata pojechać.

Zdecydowanie jesteśmy fankami tego typu samochodowych wypraw. Już planujemy kolejną. Jeśli macie jakieś sprawdzone trasy, koniecznie dajcie znać.