Muszę się do czegoś przyznać. Ten post powstaje od trzech miesięcy, bo totalnie nie mam na niego weny. W końcu po kilku próbach i wielu godzinach narzekania w stylu „nie wiem jak żyć”, powracamy z cyklem o polskich miastach. Kraków co prawda był już na naszym blogu opisywany, ale tam zawsze jest coś nowego do ogarnięcia. Tym razem opisujemy nasze przygody z czerwca, kiedy to do Krakowa ściągnął nas koncert Pearl Jamu. Nie pozostawało nam nic innego jak zaplanować sobie jakąś rozrywkę i wyruszyć w miasto w poszukiwaniu jedzenia. Na szczęście Kraków jest tak samo fajny jesienią i zimą, a większość (wszystkie?!) opisanych przez nas atrakcji i tak jest pod dachem, więc mimo naszego blogowego leniuszkowania przez trzy miesiące, ten post wciąż jest aktualny. Oto co można osiągnąć w dwa dni w Krakowie.

Zeszłoroczny post Doris zawiera nieco więcej informacji stricte turystycznych. Tym razem z wizytą pojechała Balmas, więc nie miejcie złudzeń, nie znajdziecie w tym poście zabytków. Służę natomiast rekomendacjami z zakresu gastrofazy oraz hipsterskich sklepów. Akurat urządzam mieszkanie, więc odwiedziłam kilka klimatycznych miejscówek w poszukiwaniu wnętrzarskich inspiracji. A żeby nie było lipy podpowiadam też kilka galerii sztuki, żeby po uczcie i zakupach trochę się ukulturalnić.

Beware: Post zawiera wyłącznie zdjęcia z telefonu, więc jakość nie poraża.

 

 

Chodź coś przekąsić

Tym razem tak się złożyło, że wbiłam się na nocleg do zaprzyjaźnionej Nibyniemki, której mieszkanie położone jest kilka minut od gastro zagłębia przy ulicy Dolnych Młynów. A tam jest tyle do roboty, że w ogóle można nie wychodzić poza bramę. Na terenie dawnej fabryki tytoniu znajdziecie restauracje, bary, puby z piwem kraftowym, winiarnie czy miejscówki wegańskie. Po prostu wszystko! Tak trzeba żyć. W ciągu dwóch dni trafiłam tam dwa razy. Trochę zjadłam, trochę popiłam i generalnie dobrze się bawiłam. Dużo dobrego słyszałam o pizzy ze Strefy, ale niestety się nie załapałam, bo w porze lunchu skończyło im się ciasto. No to faktycznie musi być niezła. Zamiast tego na obiad wpadłam więc do Międzymiastowej i też było całkiem nieźle. Kolejnego dnia wpadłam tu wieczorem, na drinka do Lastriko, a jak alkohol to i zagrycha. Wiadomo. Stanęło na porządnej kanapce z mięsem z Meat&Go. Dla równowagi Nibyniemka poleca lokal wegański, w którym regularnie się stołuje. Veganic ma fajne żarcie, piękne wnętrze i nie najgorsze ceny.

Dobre, nieco bardziej fancy, jedzenie znajdziecie też w Zenicie na Miodowej 19. Mnie urzekli przede wszystkim wnętrzem, ale menu też jest bardzo spoko. Ponoć mają super śniadania, ale ja wpadłam tam na mój ulubiony posiłek – deser. No i wino, bo jak wakacje to wakacje 😉 Zdecydowanie polecam panna cotta, które w Zenicie nie jest za słodkie, a to już połowa sukcesu. To fajne miejsce, żeby sobie posiedzieć i ponapawać się wnętrzem w stylu art deco. Przyjrzyjcie się też kolorowym plakatom zdobiącym ściany lokalu. Wszystkie można kupić i zabrać ze sobą do domu. Super pomysł dla tych, którzy chcieliby ozdobić ściany, ale nie wiedzą gdzie szukać.

 

 

Dwie miejscówki, które odwiedziłam podczas ostatniej wizyty w Krakowie, ale jakoś nie zapadły mi w pamięć to Bococa, gdzie jadłam śniadanie oraz Meat&Fit, które znalazła Nibyniemka, szukając burgerowni, która wykarmi i wegan i zwyklaków. W obu knajpach wszystko było ok, nie było niesmaczne, ale też nie było nadzwyczajne. Po prostu średniawka.

 

Z kolei dwóch innych miejscówek nie udało mi się tym razem odwiedzić i będę musiała to nadrobić przy najbliższej okazji. Bardzo chciałam wpaść na śniadanie do Rannego Ptaszka. Rzuciło mi się w oczy w hipsterskim przewodniku po polskich miastach, który przeglądałam jeszcze czilując w Katowicach, ale zwyczajnie się nie wyrobiłam. Lokal i jedzenie wygląda pięknie, więc zapisałam na swojej liście. Jeśli kiedyś powstanie przewodnik po Krakowie 3.0 to możecie spodziewać się foteczek. Drugie miejsce, do którego nie udało mi się wpaść to Cheder na Kazimierzu. Niestety zastałam zamknięte drzwi, bo akurat ogarniali lokal po jakimś większym evencie. O serwowanym przez nich jedzeniu słyszałam same dobre rzeczy, więc się nie poddam i na pewno tu wrócę.

 

Zastrzyk kofeiny

Zmęczeni po ciągłym jedzeniu? To czas na kawę! Krakowskim kawowym klasykiem jest Karma, czyli kawiarnia (na Krupniczej) i palarnia kawy w jednym. Wpadajcie tu na pysznego dripa! Dobre miejsce, żeby popracować na mieście. Albo poczytać gazetę. Drugiego dnia sponsorem 'out of home office’ była portugalska kawiarnia Cafe Lisboa. W tym niewielkim lokaliku napijecie się kawy, ale też najecie się charakterystycznych dla Portugalii Pastéis de nata, czyli budyniowych babeczek podawanych z cukrem i cynamonem. Mniam!

Fajną miejscówką, gdzie lubimy przesiadywać zwłaszcza latem, jest też nadwiślańskie Forum Przestrzenie. Dostaniecie tu wszystko – od śniadań, przez obiady, po wszelkiego rodzaju trunki. Wnętrze jest bardzo klimatyczne, ale ja najbardziej lubię przesiadywać tu na zewnątrz, opalając się i popijając lemoniadę lub mrożoną kawę. Po całej tej kawie przydałoby się przekąsić coś słodkiego. Polecamy więc lody naturalne z Good Lood. Ich lokale znajdziecie w kilku różnych lokalizacjach w Krakowie. Ja próbowałam sezamowych, które smakowały… makiem 😉 Jedna i druga opcja mi pasuje. Wszystko pozostaje w ziarenkowej rodzinie.

 

Ładne rzeczy

Na naszym blogu w sumie jeszcze nigdy nie było nic o shoppingu, ale jakoś tak klimat bezcelowego szwendania się po mieście sprzyjał zaglądaniu do hipsterskich sklepików z gadżetami. Szukałam też (i znalazłam!) inspiracji do urządzania mieszkania, więc na mapę miejsc do odwiedzenia wjechały miejscówki z designem, plakatami i fajnymi polskimi meblami. Z tej grupy polecić mogę wycieczkę do Forum Designu. To taka trochę Pakamera w wersji live. Znajdziecie tu meble, ciuchy, świeczki, poduszki, porcelanę i generalnie wszystko czego dusza zapragnie. Jeśli wolicie stare meble zajrzyjcie z kolei do sklepu Szpeje w Nowej Hucie. To klimatyczne zagłębie wszystkiego co vintage. Po dekoracyjne pierdoły możecie się natomiast udać do niewielkiego sklepiku Rzeczy Same. Same polskie marki i sporo inspiracji. Ja wypatrzyłam sobie idealny plakat.

Oprócz sklepików związanych z rzeczami mieszkaniowymi wpadłyśmy też do dwóch „instagramowych perełek” – epicentrum zeszytów tak ładnych, że aż żal w nich pisać, czyli malutkiego minimalistycznego sklepu Papierniczeni oraz  do O JEJU, czyli różowej drogerii pełnej trendy, eko, naturalnych czy koreańskich kosmetyków, gdzie wszystko jest po prostu urocze. Cóż rzec, czasem człowiek ma po prostu okazję wydać cały hajs.

Coś dla duszy

Pojedzone, popite, miliony monet wydane, to teraz czas na rozrywki dla duszy, czyli odrobinę sztuki. Jeśli nie jest to wasza pierwsza wizyta w Krakowie, to pewnie MOCAK macie już za sobą. Zresztą tu zawsze dzieje się coś nowego, więc jak byliście, to wciąż warto zajrzeć. Proponuję wycieczkę we wtorek, bo wtedy wejście jest darmowe. Sprawdźcie też co się dzieje w Muzeum Narodowym, bo zdarzają się perełki. Podczas mojej ostatniej wizyty można było np. zwiedzić wystawę w całości poświęconą komiksom. Raj dla fanów popkultury 😉 Być może nie znacie natomiast Galerii Bunkier Sztuki, w której też dużo się dzieje. Odbywają się tu różnego rodzaju wystawy, eventy prowadzone przez artystów, koncerty, a mój ziomek Mikołaj prowadzi super bezpłatne warsztaty. Koniecznie zaglądajcie więc do aktualności na ich stronie albo na profil na Facebooku. Aha, no i nie znudzicie się bez względu na wiek, bo mają coś dla każdego.

                                                              Zdjęcia dzięki uprzejmości Galerii Bunkier Sztuki

Podobno na fajne rzeczy można trafić też w centrum sztuki Cricoteka. Znajdziecie tu i twórczość Tadeusza Kantora i różnego rodzaju tematyczne wydarzenia. Mi niestety nie udało się wejść do środka, bo w okolicę trafiłam w  poniedziałek, kiedy to większość muzeów i galerii wypoczywa. Natomiast sam budynek robi już wrażenie. Skojarzył mi się ze światem „Upside Down” ze „Stranger Things” bo wszystko tu wygląda jakby było do góry nogami 😉 Super sprawa.

 

I to by było na tyle tym razem. Koniecznie dawajcie znać gdzie jeszcze warto zawitać podczas wizyty w Krakowie. Na pewno jeszcze nie jedna taka wycieczka przed nami.