Na Mokotowie przy ulicy Puławskiej znajduje się jedno z moich ulubionych miejsc w Warszawie. Królikarnia, bo o niej mowa, to klasycystyczny pałac z końca 18 wieku, który swoją nazwę zawdzięcza odbywającym się tu w przeszłości polowaniom na króliki. Królików już na szczęście tu nie ma, jest natomiast muzeum rzeźby imienia Xawerego Dunikowskiego. Ale to nie muzeum, sprawia, że darzę Królikarnię tak dużą sympatią.
Na wystawy, żeby nie było, też zdarza mi się zawitać. I tak na przykład ostatnio odwiedziłem “Matki oryginałów”, gdzie prezentowane były formy do odlewów. Przy okazji odwiedziłem również archiwalny fotoplastikon, który również wszystkim polecam.
Ale…
W Królikarni organizowane są dwa wyjątkowe cykle wydarzeń. Pierwszym z nim są Słuchy. Chociaż w tym wypadku nie wiem do końca czy można mówić o cyklu, bo to wydarzenie widziałem tylko raz. Nocne koncerty, podczas których Królikarnia zamienia się w swoiste schronisko, wypełnione karimatami i śpiworami. Artyści przechadzający się w półmroku po pomieszczeniach i sny, które w takich okolicznościach nie należą do tych typowych. Więcej o Słuchach poczytacie w dedykowanym im poście.
Drugie wydarzenie, na które nie dotarłem w zeszłym, a udało mi się zawitać w tym roku to Brzask. I chociaż niektórzy nie mogli w to uwierzyć, to są miejsca, w których koncerty zaczynają się o 4:20 nad ranem i gdzie większość ludzi przychodzi prosto z imprezy. Ja ze względu na swój wiek, a co za tym idzie, ograniczone siły i wiarę we własne możliwości, postanowiłem poprzedzić Brzask imprezą, którą rozpocząłem chwilę przed północą. O godzinie 4:00 w doskonałym humorze wystartowaliśmy ze Zbiegiem znad Wisły i po około 30 minutach byliśmy w Królikarni, gdzie spotkaliśmy sporo znajomych twarzy. Dwie godziny słuchaliśmy muzyki, którą śmiało można nazwać eksperymentalną, a kolejne dwie drzemaliśmy na kocykach. Piękne zakończenie soboty lub rozpoczęcie niedzieli. Jak kto woli. Nie będę pisał więcej, bo co bym tu nie napisał i tak nie odda klimatu koncertów o brzasku. Zdecydowanie jest to coś co warto przeżyć. A ostatnią okazję w tym roku będziecie mieli 12 sierpnia. Mam nadzieję, że zobaczymy się w Królikarni. A jeśli 4:00 rano to dla Was za wcześnie, to w ogrodzie odbywają się również koncerty z cyklu Klasycznie na Trawie. I choć jest na nich dosyć tłoczno to i tak polecam się nimi zainteresować i spędzić również niedzielne popołudnie w Królikarni.
mięta
Smutny człowiek z poczuciem humoru. Chciał zostać muzykiem ale ze względu na brak talentu zajął się informatyką. Jak mu źle wyje do księżyca, na którym kiedyś chciałby stanąć. Certyfikowany operator bezzałogowych statków powietrznych. Czeka aż ludzie nauczą się latać. Zmuszony do zrezygnowania z aktywności sportowych ze względu na problemy z kręgosłupem. Miłośnik słabego filmu, jeszcze gorszej muzyki I twórczości, delikatnie ujmując, żenującej. Wesoły I uśmiechnięty. Do rany przyłóż.
Podobne posty
18 lipca 2018
Lato w mieście – 10 letnich miejscówek w Warszawie
5 kwietnia 2018