Wnuczka Ernesta Hemingwaya podczas swojej pierwszej wizyty na Kubie powiedziała podobno: “Kuba ma trzech bohaterów: Che Guevarę, Fidela i mojego dziadka”. I nie byłoby w tych słowach ani odrobiny przesady. Ernest Papa Hemingway jest uznawany za jednego z najznamienitszych Kubańczyków. A przy okazji jego postać jest wykorzystywana do wyciągania kasy od turystów.

Hemingway pojawił się na Kubie pod koniec lat dwudziestych XX wieku. Zainteresował się wyspą podczas połowów, na które wypływał ze swojego domu na Florydzie. Pierwsze sześć lat spędził w Hawanie mieszkając w hotelu Ambos Mundos. Tu też powstała, moim zdaniem najlepsza, książka Hemingwaya – „Komu bije dzwon”. Literacką Nagrodę Nobla otrzymał jednak za inną pozycję – historię kubańskiego rybaka Santiago. Wracając do pokoju numer 526 na Calle Obispo. Hemingway pewnie zabawiłby tam dłużej gdyby nie jego trzecia żona Martha Gellhorn, która była już zmęczona pomieszkiwaniem w hotelu. Chociaż jak mówią inni, jeszcze bardziej pragnęła odciągnąć Hemingwaya od jego ulubionych barów. Od La Bodeguity dzieliło go bowiem 350, a od El Floridity zaledwie 700 metrów. Państwo Hemingway przenieśli się w roku 1939 do rezydencji La Finca Vigia. W posiadłości liczącej 15 akrów Hemingway mieszkał do 1959 roku, od roku 1946 towarzyszyła mu czwarta żona Mary Welsh Hemingway.

Istotnym, oprócz Hawany, miejscem związanym z pisarzem, jest wioska Cojimar znajdująca się około 10 kilometrów na zachód od La Habana Vieja. To stąd, a nie z mariny znajdującej się w Hawanie, którą nazwano jego imieniem, Hemingway wyruszał na połowy ryb. I tu do roku 2002 można było porozmawiać z Gregorio Fuentesem, którego to prawdopodobnie opisał Hemingway w powieści „Stary człowiek i morze”. W dalszym ciągu można jednak zjeść obiad w ulubionej restauracji pisarza – La Terazza.

Tyle powinno wam wystarczyć jeśli chodzi o historię w pigułce. Poniżej opisujemy w miarę dokładnie każdą z pozycji.

Hotel Ambos Mundos

Na wstępie musimy się przyznać, że widzieliśmy go tylko z zewnątrz spacerując po Calle Obispo. Co do samego hotelu to obejrzenie pokoju numer 526 kosztuje 2$. Wygląda tak jak zostawił go pisarz w 1935 roku. A przynajmniej tak jest reklamowany.

La Bodeguita

My Mojito in La Bodeguita, my daiquiri in El Floridita.My Mojito in La Bodeguita, my daiquiri in El Floridita. To właśnie ten napis wita wszystkich sympatyków mojito, którzy zasiądą za ladą baru. Chociaż na miejsce siedzące raczej szans nie ma. Jest ich mało, a ponadto jest dosyć ciasno. Co tu dużo opowiadać. Mojito jak mojito, podobno najlepsze na Kubie, z czym od razu się nie zgodzę. Miejsce ma klimat, tego nie można mu odebrać. Chociaż niestety jest to klimat typowo turystyczny. Mojito kosztuje tutaj 5$, gdzie cena średnia to około 3,5$. Można wpaść na jedno. I w sumie wystarczy.

Mojito 5$

El Floridita

Tutaj sprawa ma się podobnie. Warto wypić jedno daiquiri, na które niezbyt zainteresowana obsługa każe nam chwilę poczekać. Dodatkowo możemy sobie zrobić zdjęcie z obserwującym nas z boku baru Papą.

Daiquiri 5$

La Finca Vigia

Prawie odpuściliśmy sobie La Finca Vigia. Nasze znajome przeczytały w przewodniku, że do domu i tak nie da się wejść a wszystko ogląda się przez okna. I, że nie warto. Wszystko prawda. Poza ostatnią kwestią. Faktycznie „muzeum” dostępne jest jedynie z zewnątrz. Jednak zupełnie nie przeszkadza to w zwiedzaniu miejsca, w którym Hemingway spędził ponad 20 lat życia. Zobaczymy mnóstwo pamiątek po pisarzu, obrazów, książek a także wszechobecnych wypchanych zwierząt. Wszak Hemingway był zapalonym myśliwym. Oprócz samego domu możemy obejrzeć słynną łódź Hemingwaya – Pilar, a także wieżę widokową, w której Papa trzymał między innymi teleskop. Bardzo mi się to miejsce podobało.

La Finca VigiaCojimar

Jeśli chcecie dopełnić swoją wizytę na Kubie Hemingwaya, powinniście odwiedzić wioskę Cojimar. Nawet bez auta możecie tutaj dotrzeć np. taksówką, za którą zapłacicie około 20$. Co zobaczycie na miejscu? Nie robiące dużego wrażenia popiersie pisarza. To po pierwsze. No dobra, to teraz szczerze. Straszny syf. To rzuci wam się w oczy na samym początku. Cojimar wygląda jak wysypisko śmieci. Obejrzyjcie sobie zdjęcie, które zrobiłem na plaży i zestawcie je z obrazem, który można zobaczyć w restauracji La Terrazza. Wygląda znajomo? Ano nie wygląda. W La Terrazza znajdziecie jeszcze całe mnóstwo zdjęć Hemingwaya, a także stolik, zarezerwowany dla niego “dożywotnio”. Jeszcze 15 lat temu można było w Cojimar odwiedzić dom rybaka, niejakiego Gregorio Fuentesa, który prawdopodobnie był pierwowzorem najdzielniejszego rybaka wszech czasów – Santiago. W Cojimar możemy również zobaczyć „mural”, na którym widzimy Hemingwaya i Fidela Castro podczas ich jedynego (oficjalnie) spotkania. Miało ono miejsce w maju 1960 roku na zawodach wędkarskich. Zwycięzca zawodów Castro otrzymał nagrodę z rąk Ernesta Hemingwaya. Stosunek pisarza do rewolucji kubańskiej nie jest do końca jasny. Nigdy nie opowiedział się on bowiem za żadną ze stron. W listach do przyjaciół pisał jedynie, że jest to „dobra, uczciwa rewolucja”.

Jedyne oficjalne spotkanie Hemingwaya z Fidelem Castro - muralA co jeśli postać Hemingway’a nie bardzo was interesuje?

Tym z was proponuję odwiedzić miejsce, do którego niestety nie trafiliśmy ponieważ dowiedzieliśmy się o nim dopiero w drodze powrotnej. Bar ten reklamuje się następującym sloganem:

“Nasze drinki są do kitu. Hemingway nigdy tu nie był”

Jak dla nas ekstraklasa.


mięta

Smutny człowiek z poczuciem humoru. Chciał zostać muzykiem ale ze względu na brak talentu zajął się informatyką. Jak mu źle wyje do księżyca, na którym kiedyś chciałby stanąć. Certyfikowany operator bezzałogowych statków powietrznych. Czeka aż ludzie nauczą się latać. Zmuszony do zrezygnowania z aktywności sportowych ze względu na problemy z kręgosłupem. Miłośnik słabego filmu, jeszcze gorszej muzyki I twórczości, delikatnie ujmując, żenującej. Wesoły I uśmiechnięty. Do rany przyłóż.

Inne posty autora