Zawsze marzyłam, żeby wybrać się na kurs gotowania z prawdziwego zdarzenia. Moje marzenie spełnili znajomi dając mi w prezencie voucher na „Kulinarne prawo jazdy”. Czy taki kurs nadaje się dla wszystkich? Sprawdziłam.

20 godzin w kuchni.

Kurs, który wybrałam to „Kulinarne prawo jazdy” składające się z 5 zajęć po 4 godziny każde. (tak przynajmniej miało być)

Każdy blok dotyczył czegoś innego i miał inne menu. I tak pierwsze zajęcia to „Techniki krojenia, warzywa i buliony”, następnie „Makarony i sosy”, „Mięso wieprzowe, wołowe i drób”, „Ryby i owoce morza”, a na deser „Jaja i desery”.Zajęcia odbywały się w bardzo dobrze wyposażonej kuchni Food Lab Studio Grzegorza Łapanowskiego.Już od progu czuć różne zapachy. Popijając kawę czekam na rozpoczęcie zajęć.

Na dużym stole dla każdego uczestnika przygotowano fartuch oraz kilka kartek z wypisanymi przepisami na potrawy, które dziś będziemy przygotowywać. Jest też sporo miejsca na notatki i bardzo dobrze, bo miałam zamiar notować ile wlezie. Zaczynamy!

Od krojenia po patroszenie i trybowanie.

14141544_1777445109133797_8310014752117832842_n

Poszczególne zajęcia były prowadzone przez innych szefów kuchni.

Nie wszystkie przypadły mi do gustu ponieważ, albo spodziewałam się czegoś innego, albo były one źle zorganizowane.

Pierwsze z nich – techniki krojenia. Myślałam, że dostaniemy masę warzyw, które będziemy musieli kroić przez większą część zajęć. Chyba za dużo razy oglądałam film o Juli Child, która z zapałem kroiła tony cebuli, aby dojść do wprawy. Dowiedziałam się trochę o sosach, trochę o bulionach – w sumie to były to zajęcia po trochu o wszystkim.

Troszkę zawiedziona, w następny poniedziałek ruszam na „Makarony i sosy” i cóż za zaskoczenie!!

Zajęcia są fantastyczne. Prowadzi je Włoszka Cristina Catese, która swoim dobrym humorem zaraża nas wszystkich. Dzieli nas na zespoły i bardzo dobrze rozdziela pracę. Każdy wie, co ma robić.

Przygotowujemy własny makaron, który okazuje się dziecinnie prosty. Cristina opowiada jak przygotować beszamel, nadzienie do cannelloni czy prawdziwy sos bolognese.

Wychodzę zadowolona z zapakowaną, własnoręcznie zrobioną lasagne i pudełkiem tagliatelle.

„Ryby i owoce morza”. Na to czekałam. Ryby są dla mnie czarną magią. Nie wiem jak je robić, dlatego też rzadko je jem w domu. Troszkę lepiej z owocami morza.

Każdy z nas dostaje swoją rybę, która ma wypatroszyć, oczyścić i wyfiletować. Nie ma tragedii, tata wędkarz zadbał o to żebym wiedziała jak oczyścić rybę. Filetowanie też okazało się nie aż tak straszne. Udało się! Szkoda, że na tym kończą się moje zachwyty. Zajęcia ciekawe, ale źle zorganizowane czasowo oraz źle rozplanowana praca. Były momenty, że część z nas nie miała co robić, bo zamiast smażyć krewetki które sama oczyściłam robił to za nas szef.

Zajęcia strasznie się przeciągnęły, przez co część osób wyszła przed końcem i nie skorzystała z całości. Szkoda…

Kolejnymi świetnymi zajęciami, było spotkanie dotyczące mięsa prowadzone przez Jurka Sobieniaka.

Nauka dzielenia kurczaka oraz trybowania, czyli usuwania z niego kości. Smażenie schabowego na smalcu. Na koniec steki w różnych odsłonach. Szef pokazał nam wiele sztuczek jak na przykład, co zrobić żeby panierka do kurczaka była chrupiąca po usmażeniu. Świetnie się bawiłam i wiele z tych zajęć wyniosłam. Skończyło mi się miejsce na notatki.

14141665_1777445159133792_8521903754354372522_n

Na deser „ Dania z jaj i desery”. Te zajęcia były poprawne, ale jakoś mnie nie powaliły. Może dlatego, że robię w domu dużo deserów, ale po tych zajęciach tarta czekoladowa oraz ciasto parzone na ptysie nie będą już dla mnie zagadką. Puszysty omlet na śniadanie? Nie ma problemu!

Na koniec każdy z nas otrzymuje notes w którym możemy zapisywać przepisy oraz podręcznik w którym znajdziemy wiele ciekawych porad.

Naszym zdaniem

Kurs nie należy do najtańszych, jednak kupując w pakiecie można zaoszczędzić.

Zajęcia nadają się zarówno dla osób które z kucharzeniem są już w jakimś stopniu obeznane, jak i dla tych którzy dopiero chcą poznać tajniki gotowania.

Na kursie nauczyłam się wielu nowych rzeczy, poznałam fajnych ludzi oraz przede wszystkim spędziłam miło czas robiąc coś, co sprawia mi przyjemność.

Gdyby dopracować organizację niektórych zajęć oraz lepiej podzielić pracę między uczestników, kurs na pewno wiele by zyskał. Idąc na taki kurs chcę jak najwięcej robić sama. Próbować różnych technik i usłyszeć porady, co zrobić żeby się udało.

[Gdzie?] Food Lab Studio ul. Racjonalizacji 5 Warszawa

[za ile?] 1199zł za cykl 5 spotkań; można również wykupić każde warsztaty indywidualnie

[kiedy?] na stronie podany jest grafik kiedy dane zajęcia się odbywają