2017 to dla nas wyjątkowo podróżniczy rok. Jedne wyjazdy planujemy z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem, inne wypadają zupełnie przypadkiem. Nasz pobyt na Malcie to zdecydowanie ta druga kategoria. Zawitaliśmy tam głównie dlatego, że taki „objazd” znacznie obniżał nam koszty powrotu z Sycylii. Archipelag Maltański okazał się jednak jednym z najlepszych miejsc, w jakim byliśmy. I to nie tylko w tym roku.

Malta jako turystyczna destynacja ma co najmniej trzy plusy. Po pierwsze można się tam dostać za naprawdę niewielkie pieniądze, po drugie nie trzeba wiele czasu na poznanie tego kraju, więc nie nadwyrężycie sobie zasobu dni urlopowych, po trzecie, i najważniejsze, jest to miejsce absolutnie magiczne. My spędziliśmy tam zaledwie 2,5 dnia, ale zaostrzyło to nasz apetyt na więcej. Zanim wyjechaliśmy, już planowaliśmy powrót.

Uliczki Malty

 

Dojazd/ Transport/ Noclegi

Jak już wspomniałam, my na Maltę dostaliśmy się z sycylijskiej Katanii. Lecieliśmy Ryanairem i kosztowało nas to jakieś 20 euro. Wracaliśmy natomiast Wizzem, bezpośrednio do Warszawy za kilkanaście euro. Na miejscu spotkaliśmy natomiast dwie Polki, które z Katowic w dwie strony poleciały bodajże za 20 euro. Warto więc tropić promocje Wizzair.

Na miejscu najwygodniej byłoby poruszać się samochodem lub skuterem (choć należy pamiętać, że jest to ruch lewostronny), nam niestety nie było to dane, po przygodzie z kradzieżą portfela na Sycylii. Pozbawionym prawa jazdy turystom pozostaje więc transport publiczny. A ten na Malcie nie jest drogi, a co więcej jest świetnie zorganizowany. Na lotnisko i z lotniska można się dostać na dwa sposoby – droższą linią przyspieszoną za 3 euro, bądź jadącą nieco dłużej linią zwykłą. W przypadku tej drugiej polecamy zakup karnetu na 10 przejazdów za 15 euro. Autobus za jednym przejazdem pokonuje kilkudziesięciokilometrowe trasy przez całą wyspę (a dodatkowo bilet obowiązuje też na Gozo), więc jak wyliczymy, że ta przyjemność kosztuje nas jedynie 1,5 euro to naprawdę warto skorzystać z tej opcji transportowej. Autobusów jest naprawdę sporo i dojedziecie nimi praktycznie wszędzie.

Gozo

Jeśli chodzi o nocleg, to możemy zdecydowanie polecić hostel Marco Polo w oddalonej o 6 km od stolicy miejscowości St Julian’s. Za nocleg w pokoju ośmioosobowym zapłaciliśmy ok. 50 zł, zdecydowanie polecamy za warunki, mega fajną obsługę, lokalizację i przede wszystkim dwupiętrowy taras na dachu budynku. To tam spędzaliśmy nasze wieczory, wylegując się na wielkiej leżance.

 

Co robić na Malcie?

1. Przede wszystkim zaplanować sobie pobyt na dłużej niż dwa dni. Myślę, że 4-5 byłoby optymalnie. I na spokojnie. My wielu rzeczy zwyczajnie nie zdążyliśmy zrobić. Nie starczyło nam czasu m.in. na panwie solne na Gozo czy jedną ze starszych miejscowości – Mdinę, która podobno czaruje wąskimi uliczkami.

Victoria Gozo

2. Jeśli jesteście fanami popkulturowego hitu jakim jest „Gra o tron”, koniecznie sprawdźcie przed wyjazdem miejsca, w których serial był kręcony. Kilka lokacji znajduje się właśnie na Malcie, więc warto je odwiedzić i porównać z tym, co znacie z TV.

3. Dużo spacerujcie. Urok tego miejsca tkwi w wąskich uliczkach pełnych kamienic z kolorowymi zabudowanymi balkonami. Polecamy trasę wzdłuż wybrzeża. Nawet nie wiadomo kiedy kończy się jedno miasteczko, a zaczyna kolejne. Przejdźcie się koniecznie po zabytkowej części Valletty – najdalej na południe wysuniętej stolicy Europy, która zresztą została wybrana Europejską Stolica Kultury 2018. Zwróćcie też uwagę na nowoczesny budynek Parlamentu znajdujący się tuż przy Bramie Miejskiej.

Malta budynek parlamentu

 

Valletta

4. Koniecznie wsiądźcie też na prom (za 5 euro w dwie strony) i płyńcie na Gozo! Co prawda największa atrakcja tej wysepki, Azure Window, w tym roku zniknęła pod powierzchnią wody, ale naszym zdaniem i tak warto pojechać w miejsce, gdzie skalny łuk się znajdował. Skaliste wybrzeże z uderzającymi w nie raz po raz wielkimi falami robi wrażenie! Urocza jest też stolica wyspy, Victoria, pełna kolorowych drewnianych balkonów, z których słynie cały kraj. A jeśli nie straszne wam oklepane, nieco tandetne atrakcje turystyczne, zróbcie to co my i objedźcie wysepkę piętrowym turystycznym autobusem. Jeśli wcześniej zaopatrzycie się w wyborne maltańskie wino za 3 euro, to turystyczne doświadczenie może się okazać wyjątkowo rozrywkowe. Zróbcie sobie natomiast dwie przysługi. Po pierwsze potargujcie się trochę z panią sprzedającą bilety na ten startujący tuż przy promie autobus, nam udało się spuścić cenę o połowę, a nawet nie próbowaliśmy (natomiast byliśmy poza sezonem turystycznym). Po drugie nawet nie próbujcie słuchać polskiej wersji przewodnika, którego można słuchać w dorzuconych do biletu słuchawkach. Żeby wytrzymać ze znudzoną życiem polską lektorką, będziecie potrzebować co najmniej dwóch butelek wina.

Gozo

Gozo

5. Wybierzcie się też do położonej na południu rybackiej miejscowości o niemożliwej do wymówienia nazwie – Marsaxlokk. To tam znajdziecie charakterystyczne dla Malty, znane z pocztówek kolorowe łódki z oczami. W słoneczny dzień (a tych tu nie brakuje) kolorowe wybrzeże robi naprawdę pozytywne wrażenie. Polecamy też przejść się kawałek dalej do – malowniczej zatoczki, w której można wypocząć, popływać i poskakać ze skałek do turkusowej wody. Przypadkiem można tam też spotkać pana z jego sławnym, skaczącym do wody psem, wyglądającym trochę jak mała rakieta 😉

St. Peter’s Pool

Marsaxlokk

6. Na Malcie warto się też najeść pyszności. Przed wyjazdem baliśmy się, że będziemy biedować o chlebie i wodzie (po prawie dwóch tygodniach na Sycylii), okazało się jednak, że ceny w maltańskich knajpach wcale nie przerażają, a można zjeść naprawdę dobrze. O ile w sklepach praktycznie nie uświadczycie lokalnych składników, bo nie wiele się w tym niewielkim kraju produkuje, tak w knajpach będziecie mieć szansę spróbować lokalnego sera, przysmaku jakim jest mięso królika, no i oczywiście świeżych ryb i owoców morza. My tych ostatnich spróbowaliśmy w Marsaxlokk. W porze lunchu wzdłuż wybrzeża knajpy prześcigają się bowiem w promocjach na dania z sea foodem w roli głównej. My za kilkanaście euro najedliśmy się morskich stworzeń jak prawdziwe paniska. Zdecydowanie polecamy też restaurację Fresco’s położoną mniej więcej w połowie drogi między naszym hostelem a Vallettą. Dobrą knajpę poznacie po tłumach, a tutaj za pierwszym razem nie udało nam się złapać stolika. Na szczęście nie poddaliśmy się i wróciliśmy. Zjedliśmy tu świetny makaron z królikiem i pizzę z maltańskimi składnikami. Mniam!

Malta

 

Czego nie robić na Malcie?

1. Jeśli macie słabe serce, nie polecamy puszczania drona. Malta to kraj, gdzie wiatr urywa głowę. Drony nie czują się więc za dobrze w takich warunkach. Nasz Mavic Pro o mało co nie odleciał na zawsze, gdy silne wiatry zniosły go kilometr dalej i nie miał biedaczek siły wrócić! Dodatkowo przyda się zmienić częstotliwość (ale na tym się nie znam, więc zostawcie komentarz jeśli was to interesuje i przyślę Miętę żeby się tłumaczył).

DJI MAVIC PRO

 

DJI MAVIC PRO going home

2. Jeśli poruszacie się transportem publicznym, nie planujcie za dużo na jeden dzień. Przejazdy trochę jednak trwają i możecie tak jak my mocno się przeliczyć z czasem. W niedzielę i święta autobusy jeżdżą rzadziej, co warto wziąć pod uwagę, planując godzinę wyjazdu na lotnisko. Just saying 😉

Valletta

3. Sami rozważaliśmy poruszanie się rowerem, ale tą atrakcję polecamy przede wszystkim tym, którzy mają więcej czasu i nie straszne im wielogodzinne przejażdżki w pełnym słońcu. Na Malcie nie ma jakichś zawrotnych odległości, ale trochę trzeba jednak pod górkę pocisnąć. Natomiast wypożyczenie na Malcie rowerów to sprawa niezwykle prosta. Po pierwsze znajdziecie sporo wypożyczalni, jednak tańszą opcją, szczególnie na krótszych trasach, może okazać się system rowerów miejskich Nextbike.