Śniadanie to podstawa. My to wiemy i dlatego zawsze staramy się coś dobrego o poranku przekąsić. Co jednak kiedy poranny posiłek przyjdzie nam pochłonąć na mieście? Promocje śniadaniowe to w Warszawie żadna nowość. Zresztą już jakiś czas temu przybliżaliśmy wam najlepsze oferty w pierwszej edycji śniadaniowego posta. Knajpy już jakiś czas temu odkryły, że tanie śniadanie to całkiem niezły sposób by się pokazać. My jesteśmy wielkimi fanami wszystkiego co pozwala oszczędzić grosz, ale jeśli chodzi o jedzenie, to mamy jedną niepodważalną zasadę: musi być smacznie!

Przez jakiś czas po opublikowaniu pierwszego wpisu ze śniadaniowymi promocjami, wydawało nam się, że już wszystko za nami. Wypróbowaliśmy to, co miasto miało nam w tej kwestii do zaoferowania. teraz nauczeni własnym doświadczeniem musimy stołować się tam gdzie karmią najtaniej i najlepiej. Nie ukrywamy, że w związku z tym najczęściej zaglądaliśmy do Momu. Temat tanich śniadań raz na jakiś czas pojawiał się w trakcie rozmów towarzyskich. Znajomi podpytywali gdzie najlepiej iść, a raz na jakiś czas podrzucali info o jakiejś promocji, o której wcześniej nie słyszeliśmy. W końcu decyzja zapadła – w kwestii śniadań nie osiągnęliśmy jeszcze wszystkiego. Czas powrócić do roboty i stworzyć przegląd kolejnych miejsc na poranną przekąskę.

 

Orzo

Poniedziałek. Tydzień śniadaniowych testów rozpoczynamy o 9:30 w Orzo na Placu Konstytucji. A w zasadzie pod lokalem, bo swoje w kolejce po tanie śniadanie trzeba odstać. Orzo to Aioli Mini po liftingu. Drogi właścicieli sieciówki z sosem w nazwie się rozeszły, co zaowocowało „nowym” lokalem. Piszę „nowym” w cudzysłowie, bo oprócz nazwy nie ma tu za wiele nowości. Menu niby nowe, a nie wiele się rożni od standardów z Aioli. Wystrój też w zasadzie bez zmian. Samochody mini zastąpiły rośliny w doniczkach. I to by było na tyle. Na szczęście dla nas, bez zmian pozostała też śniadaniowa promocja, dzięki której możemy się najeść za złotówkę.

Orzo People Music Nature

No dobra, ale najważniejsze – co zostało pożarte? Nasza trzyosobowa wysoka komisja śniadaniowa w każdej knajpie starała się wybrać trzy różne pozycje z menu, żeby promocyjnych propozycji wypróbować jak najwięcej. W Orzo wybór padł na szakszukę, czarnego burgera śniadaniowego oraz inspirowane kuchnią hawajską Poke z łososiem. Zdecydowanie wszystkie potrawy były smaczne, chociaż mój Poke(mon) nie był najlepszym wyborem na chłodny jesienny poranek. Wszystkie części składowe tej michy są zimne, więc zdecydowanie lepiej sprawdziłyby się latem. No i nic mnie tak nie drażni jak piach w zębach z nieumytej roszponki, ale jak w ciągu tego tygodnia miało się okazać, to akurat w Warszawskiej gastronomii jest standard. Wracając do pozytywów: czarny burger bardzo smaczny i sycący. Mega na plus oceniamy orzo tabbouleh, który jest do niego dołączony. Biłyśmy się o ten malutki słoiczek! Szakszuka też fajna, podana w żeliwnej patelence prezentuje się bardzo atrakcyjnie, a i smakiem nie odstaje.

Orzo People Music Nature

Orzo People Music Nature

Promocja: W tygodniu śniadanie za złotówkę do dowolnej kawy, w weekendy kawa za 1gr do śniadania.

Ocena: 8/10. Dodatkowe pół punkta przyznajemy za bardzo miłą obsługę.

 

Dwóch takich

Wtorek. W deszczowy poranek umawiamy się na Krakowskim Przedmieściu. Wszystkie trzy ten przytulny lokal z okrągłymi schodami  pamiętamy z czasów studenckich. Wtedy był tu Sklep z Kanapkami, w którym spędzało się wszystkie okienka. W tamtych czasach nikt jednak nie myślał jeszcze o śniadaniach za złotówkę. A szkoda, bo jako studentki jadłybyśmy jak złe. No nic, odbijemy sobie teraz jako stare nędzarki. Lokal, teraz pod szyldem Dwóch Takich, od lat się nie zmienił. I dobrze, bo góra z fotelami nie od kompletu jest bardzo przytulna i klimatyczna.

Dwóch Takich

W menu śniadaniowym królują jajka. I dobrze. Choć czwartego dnia testów jedna z członkiń wysokiej komisji na widok jajek zaczęła już jojczeć. W Dwóch Takich wybrałyśmy jajka sadzone na chorizo, jajka sadzone z frankfurterkami i awokado zapiekane z… jajkami sadzonymi. Wszystkie trzy pozycje bardzo w porządku. Osobiście za zwycięzcę w rankingu uznałabym opcję z frankfurterkami.

 

Dwóch Takich

Dwóch Takich

Promocja: W tygodniu śniadanie za złotówkę do dowolnej kawy. Obejmuje też kawy przelewowe, a dripa mają bardzo na propsie.

Ocena: 7/10.

 

Czyli Żurawia 45 CZŻ+

Środa. Dzień największego śniadaniowego niepowodzenia. O CZŻ+, czyli pizzerii na Żurawiej powstałej w miejscu klimatycznego Antykwariatu powiedział nam Mięta. Jemu z kolei wręczono ulotkę z info o śniadaniowej promocji, kiedy szlajał się po centrum. Z ulotki wynika, że promocja obowiązuje tylko do końca października, więc postanowiłyśmy jak najprędzej sprawdzić ile podawane przez nich poranne posiłki są warte. No cóż, niewiele, ale o tym więcej zaraz. Sam lokal sprawia wrażenie jakby założył go ktoś z zaburzeniem dysocjacyjnym tożsamości (czyt. rozdwojeniem jaźni). Wystrój jest bardzo współczesny, minimalny, skojarzył mi się trochę z wnętrzem Cool Cata (ale nic więcej tych lokali nie łączy, więc bez urazy Cool Cat!). Mamy więc trochę roślinek, trochę białych kratek, proste meble i miecze świetle w ramach oświetlenia. No to jest jedna osobowość. Druga to sposób zamawiania. Tutaj wjeżdżają interaktywne stoły z ekranami, na których dokonujemy zamówienia. Największy sens ma to w przypadku tworzenia własnej pizzy. Poza tym słabej jakości, niezachęcające zdjęcia potraw ze stocka. Ogólnie nowoczesność w wydaniu Lublin w 2007 r. Trzecia tożsamość to marne, bardzo marne jedzenie i słaba jakość składników.

CZŻ+

No dobra, jak testy to testy, cokolwiek nie podadzą, trzeba zjeść. W CZŻ+ ktoś się stara być bardzo włoski. Ale tylko w nazwach. Zamówiłyśmy foccacię. Przyszły typowe studenckie grzanki z serem i szynką z dodatkiem „sosu do pizzy”, czyli przecieru pomidorowego z kartonu. Kolejna propozycja chyba jeszcze gorsza od poprzedniej. Frittata, czyli płaski omlet bez praktycznie żadnych dodatków. Dla porównania wzięłyśmy też zwyczajny omlet. Z tego wszystkiego wyglądał najlepiej, ale niestety nie wpłynęło to na jego tekturowy smak. Grubość omleta? jakieś pół centymetra. Polecamy omijać z daleka.

CZŻ

CZŻ

CZŻ

Promocja: Do wyboru dwie kawy śniadaniowe – czarna lub biała – a do nich śniadanie za 1zł.

Ocena: 1/10. Nie, nie i jeszcze raz nie.

 

La’Bor

Czwartek. Przytulne wnętrze prawie pustej restauracji La’Bor przy Widok 1. Chyba mało kto wie, że są tu tanie śniadania, oprócz nas zajęty był jeszcze tylko jeden stolik. Idealne miejsce na spotkania. Króluje tu kuchnia węgierska i śniadania również pozostają w temacie. Przede wszystkim jeśli chodzi o nazwy. Mamy tu i Cesarzową Sisi i Balaton, a nawet węgierskiego zbieracza winogron. Do tego wszystkiego całkiem niezła kawa, choć na tą przyszło nam trochę poczekać, bo za obsługę, kawę, kasę i bar odpowiedzialna była tylko jedna osoba. To jednak jedyna maleńka rzecz do której możemy się przyczepić, więc nie należy na to w ogóle zwracać uwagi. jesteśmy Polakami, musimy narzekać.

La'Bor

Z pełnej węgierskich smaków karty zamówiłyśmy śniadanie Benedyktynów, czyli śniadaniowy klasyk w postaci kanapki z boczkiem i jajkiem w koszulce. Wybór numer dwa padł na kanapkę z wyłowionym z Balatonu łososiem (oby nie, ale że śniadanie balatońskie to wjechała ryba). Od razu określiłam tą potrawę jako coś, co zazwyczaj jadam na śniadanie w domu. Co oczywiście nie jest złe, słabego bym sobie nie robiła. Fajnie że liście w kanapce skropione są winegretem. Najzwyklejszą kajzerkę zamieniłabym jednak czymś z ziarnami albo dobrym chlebem. Maria zdecydowała się natomiast na jajecznicę na chlebie a’la zbieracz winogron. Swojemu śniadaniu przyznała od razu nagrodę w kategorii „maślane bogactwo”. W trudnych czasach dla miłośników masła, gdy kostka kosztuje w sklepach dychę, tutaj naprawdę nie pożałowali tego tłuściutkiego dobra. Props.

La'Bor

La'Bor

 

Promocja: W tygodniu śniadanie za złotówkę do dowolnej kawy. Menu trochę typóweczka – niby nic nadzwyczajnego, ale jednak smaczne, a to najważniejsze.

Ocena: 7,5/10

 

Kreperia

Piątek. tydzień śniadaniowej wyżerki kończymy w naleśnikarni Kreperia w Hali Koszyki. Co ciekawe w menu śniadaniowym, z którego zamawiać można przez cały dzień, nie ma ani jednego naleśnika! Ale jak się okazuje dla tropicieli promocji karta śniadaniowa w ogóle nie jest przydatna. Za złotówkę zjeść można tylko jajecznicę i to między 9 a 12, więc spóźnialscy tak tanio nie pojedzą. W samym lokalu wcześniej nie byłam. Wystrój bardzo fajny, uroku dodają zielone schodki na wieżę obstawione roślinami. Nieco nieszczęśliwa była tylko pani kelnerka, ale może po prostu nie rozbawił jej nasz suchar, gdy zamówiliśmy „śniadanie nędzarzy”.

Kreperia

Testujemy promocje, więc nie ma co kombinować. Wszyscy, łącznie z Miętą, który przyłączył się do wysokiej komisji wzięliśmy więc jajecznicę, choć osobiście nie jestem wielką fanką konsystencji jajek w tej formie. O dziwo puszysta jajecznica smakowała nawet mi. Do tego trochę liści (znowu roszponka straszyła piachem, ale na szczęście było jej niewiele), dwa plastry rzodkiewki, bagietka, masło i bardzo smaczna marmolada pomarańczowa. Spałaszowaliśmy szybko i pewnie bez problemu zjedlibyśmy więcej, kiedy jednak żołądki przyswoiły informację o posiłku okazało się, że jesteśmy całkiem najedzeni.

Kreperia

Promocja: Promocją objęte jest tylko jedno śniadaniowe danie – jajecznica. Do wybranej kawy zapłacicie za nią 1zł.

Ocena: 7/10

No i tydzień się skończył! Na szczęście mamy jeszcze kilka miejscówek ze śniadaniową promocją, więc i w kolejnym tygodniu planujemy spędzać poranki na mieście. Dajcie znać czy znacie jeszcze jakieś miejsca, które powinniśmy przetestować pod względem porannych zniżek.

A tu mapka miejscówek przetestowanych w tym tygodniu:


Balmas

Freelancerka, ewentualnie bezrobotna. Trochę etnograf, trochę fotograf. Wolny czas najczęściej spędza w Photoshopie lub Lightroomie. Celem jej życia jest zjechanie świata, ze szczególnym uwzględnieniem krajów gdzie karmią tacosami. Szanuje szyderę i minigolfa. Jak dorośnie założy hostel i knajpę. Prowadzi bloga, żeby dostać do testów elektryczną deskorolkę.

Inne posty autora