Może i blog jest nowy (ładny, co? ;)), ale misja pozostała ta sama – odnaleźć najlepsze śniadanie dla nędzarzy na terenie Warszawy. Poszukiwania wciąż trwają, nowe promocje wciąż się pojawiają, inne znikają. Ogólnie rzecz biorąc – dzieje się. Dopóki więc restauratorzy nie stwierdzą, że śniadania za złotówkę są passe, my będziemy wam relacjonować nasze poszukiwania porannego posiłku idealnego.
Minęło trochę czasu od poprzedniego posta, więc przypomnę cel tego ćwiczenia: zjeść śniadanie tanio i dobrze, koniecznie wlewając w siebie trochę kawy. Podkreślam opcję kawy (lub innego napoju), bo właśnie z tego wynika cała zabawa w promocje. Staramy się za zestaw kawa+danie nie przekraczać magicznej granicy 16 zł, która jakoś samoistnie się wyznaczyła. Niestety różnie z tym bywa. Łącznie przetestowaliśmy już ponad 20 restauracji (a w sumie to teraz chyba już będziemy bliżej 30), więc koniecznie zajrzyjcie do naszych poprzednich śniadaniowych zestawień: 1, 2, 3, 4.
Kromki Bistro
Tym razem śniadaniową przygodę rozpoczynamy na Muranowie, w niedawno otwartych Kromkach. Tak się składa, że nasza blogerka Maria, która zawodowo trudni się karmieniem świata, niedawno otworzyła w okolicy swoją pracownię i to ona wypatrzyła informację o promocji w Kromkach. Całe szczęście, bo karmią tam naprawdę dobrze!
Na przeszpiegach w Kromkach byłyśmy we 3, więc udało nam się wypróbować trzy z czterech propozycji. Zjadłyśmy wariację na temat english breakfast (jak zawsze!), czyli frankfurterki, wersję wege, czyli śniadanie zielone z pasztetem z soczewicy oraz zestawem różnych past, oraz kanapkę z indykiem. Wszystko podane z pysznym pieczywem. Jedynym problemem z tą ostatnią była nieobecność buraka we wnętrzu bagietki, mimo że zgodnie z menu miał tam się panoszyć. Tak czy inaczej wszystkie trzy opcje były mega dobre, a wnętrze bardzo przyjemne (chcę te krzesła!) więc z pewnością powtórzymy wizytę, a i wam polecamy sprawdzić co kryje się w muranowskich pasażach.
Promocja: Śniadanie za 2 złote do dowolnej kawy. Promocyjne śniadanie zjecie w tygodniu, do godziny 12. W niedzielę menu śniadaniowe jest inne – do wyboru wege lub nie, w zestawie z deserem i prosecco, ale już w „nie naszej” cenie, bo za 30 zł. Nie wiem jak się ma sprawa z sobotą.
Ocena: 8/10. Wszystko pycha! Jedyny zarzut jest taki, że pochłonęłabym jeszcze co najmniej pół takiej porcji. No, ale to pewnie wynika z mojej niezbyt mało zdrowej diety – wielkiego śniadania a później dopiero późnego obiadu.
Banjaluka
Wszyscy zawsze pytają nas czy nie mogłybyśmy opisać jakiejś miejscówki z promocją obowiązującą w weekendy, bo nie wszyscy mogą sobie pozwolić na żywot freelancera. Kilka takich propozycji pojawiało się już w naszych poprzednich zestawieniach. Banjaluka jest natomiast przypadkiem zupełnie wyjątkowym. Tam śniadania zjemy wyłącznie w weekend, w ciągu tygodnia lokal czynny jest bowiem od 12. Jest to więc idealna miejscówka na spędzanie trudnych kacowych poranków, co i my uczyniłyśmy, po grungowej imprezie w Studio.
Znów na ucztę wybrałyśmy się we trzy. Zamówiłyśmy turecką pizzę z jagnięciną (mistrz!), chałkę z długo pieczoną wieprzowiną i wersję wege z jajkiem w koszulce na sałatce oraz zestawem past i oliwkami. Wszystko było naprawdę smaczne. W tym śniadaniu wege brakowało nam tylko kawałka pieczywa albo pity, żeby mieć czym jeść hummus. Po tej wyżerce ja umierałam nad zielonym koktajlem, a dziewczyny postanowiły zaszaleć i dopchnęły się jeszcze słodkimi naleśnikami z twarożkiem. Te niestety były lekko surowe w środku. Co nie zmienia faktu, że Banjalukę na śniadania zdecydowanie wszystkim polecamy!
Promocja: W Banjaluce polega to na tym, że jeśli zamówicie dowolne śniadanie, niekończącą się dolewkę kawy przelewowej dostaniecie za złotówkę. Same śniadania kosztują natomiast 14,90, więc zmieścicie się w naszej magicznej granicy.
Ocena: 9/10. Można się najeść na maksa, a propozycje śniadaniowe są ciekawe. Wiecie, po przetestowaniu śniadań w dwudziestu kilku knajpach na widok english breakfast albo jajecznicy, już się trochę człowiekowi robi słabo. Dlatego kreatywne podejście zdecydowanie na plus!
Zorza
W Zorzy na śniadaniu bywałam już nie raz, ale nigdy wcześniej w ramach promocji. Wiadomo jednak, że tańsze smakuje lepiej 😉 Od jakiegoś czasu w lokalu na Żurawiej do dowolnej kawy zamówicie śniadanie w cenie 5 złotych. Ponownie na śniadanie wybraliśmy się drużyną trzyosobową. Ja wzięłam to co zawsze, czyli śniadanie Zorzy. Cóż mogę rzec, jestem fanką jajek w koszulce. Tutaj pojawia się ono w towarzystwie guacamole, którym również nie wzgardzę (jakbym kiedyś wzgardziła to znaczy, że jestem chora, wezwijcie pomoc), a całość podana jest na brioszce. Doris zdecydowała się na wersję Nowojorską, czyli jajka po benedyktyńsku na tostach. Porcje są idealne by zjeść na spółę z współtowarzyszem, bo wszystko łatwo podzielić na pół. Tak też zrobiłyśmy, ale jak nie macie takiej opcji to w ciemno bierzcie brioszkę!
Mięta na śniadaniu pojawił się jak zwykle spóźniony. W dodatku wymyślił sobie przedziwną dietę, która mocno ograniczała jego możliwości. Odmówił spożywania pieczywa w jakiejkolwiek formie, więc zamówił pancake’i z owocami. Niestety przegrał. Placki były totalnie surowe w środku. Czy to jakaś nowa warszawska moda?
Promocja: Płacicie za dowolną kawę, a śniadanie (każde z karty) dostaniecie za 5 PLN. Promocja nie obowiązuje w weekendy.
Ocena: 8/10. Ja tam Zorzę bardzo lubię, częściej bywałam w czasach swego powiślańskiego żywota, ale może promocja nakłoni mnie by wracać częściej. Nie zamawiajcie naleśników, a wszystko będzie git.
Hygge
Wyjście na śniadanie często wykorzystujemy jako okazję by uskutecznić „out of home office”. Tak było i tym razem. Zebraliśmy komputery, kable i notesy i udaliśmy się do lokalu na Belwederskiej. Pech chciał, że Hygge wcale nie było takie hygge jak powinno, bo akurat pan się wziął za remont schodów wejściowych. Niestety wiercenie nie sprzyja myśleniu. Sam lokal jest jednak bardzo sympatyczny, choć, szczerze mówiąc, wystrój nijak nie przywodzi mi na myśl skandynawskiej filozofii chilloutu.
Grunt, że jest promocja śniadaniowa! Tym razem udało nam się nawet zamknąć w 16 złotych. Fajnie, że zamiast kawy można zamówić sok lub herbatę. W większości lokali promocja obejmuje jedynie kawę, a po tylu dniach wchłaniania kofeiny oko mi lata jak szalone, a ludzie myślą, że im mrugam. Nic z tych rzeczy! Do jedzenia zamówiliśmy jajecznicę, do której Mięta dobrał sobie jeszcze full zestaw składników, oraz owinięte boczkiem parówki z serem. Wszystko było smaczne, ale po tylu przetestowanych śniadaniach, wypadło trochę blado. Chyba już jesteśmy zblazowani i potrzebujemy więcej inwencji.
Promocja: Płacicie za śniadanie, a napój (kawa, herbata, sok) dostajecie za 4 PLN.
Ocena: 6/10. Szczerze mówiąc, meh. Nie jest źle, ale po zjedzeniu prawie trzydziestu tanich śniadań już wiemy, że można lepiej.
Future
No i tu jest trochę problem. W restauracji Future zjadłam zdecydowanie najlepsze śniadanie spośród wszystkich w tym zestawieniu, niestety nie wstrzeliłam się jednak w promocję. Trochę powtarza się sytuacja z Matcha Tea House, kiedy to wrogiem śniadaniowych promocji stają się problemy w komunikacji. O promocji dowiedziałam się z instagramowego profilu Jem w Wawie, którego autorzy również tropią wszelkie zniżki (chwała im za to!). Ponieważ promocje pojawiają się i znikają, zawsze dopytuję czy są aktualne na restauracyjnych profilach. Tym razem zapytałam za późno, bo wieczór przed wizytą w lokalu, więc nie zdążyli mi odpisać. Postanowiłam zaryzykować. Na miejscu miła pani kelnerka poinformowała nas, że owszem, promocja była, teraz się skończyła, ale pewnie powróci. Z kolei dzień później otrzymałam odpowiedź na pytanie, które zostawiłam na profilu Future, że promocja jak najbardziej obowiązuje. Oh well, no trudno, my zjadłyśmy bez zniżki, ale lokal postanowiłam i tak umieścić w zestawieniu, bo jedzenie było naprawdę mega! Zdaje się, że restauracja niedawno powstała, więc pewnie ziomeczki jeszcze się „docierają”. Jeśli zależy wam na zniżce może po prostu warto przed wizytą dopytać telefonicznie.
Śniadania w restauracji Future są pyszne i przepięknie wyglądają. Zdecydowałyśmy się na dwie opcje z jajkami na toście, jedna w wersji w koszulce, a druga sadzona. Obie smakowały zupełnie inaczej, ale też obie były tak dobre, że nie umiałabym wybrać faworyta. Bardzo fajne dodatki. Z pewnością będziemy wracać.
Promocja: Teoretycznie do dowolnego śniadania kawa gratis, ale w praktyce różnie to bywa. Lepiej sprawdźcie u źródła.
Ocena: 7/10. No gdyby tylko się udało w promocji to byłby max!
Łapcie jeszcze mapę wszystkich miejscówek, które udało nam się tym razem odwiedzić:
Balmas
Freelancerka, ewentualnie bezrobotna. Trochę etnograf, trochę fotograf. Wolny czas najczęściej spędza w Photoshopie lub Lightroomie. Celem jej życia jest zjechanie świata, ze szczególnym uwzględnieniem krajów gdzie karmią tacosami. Szanuje szyderę i minigolfa. Jak dorośnie założy hostel i knajpę. Prowadzi bloga, żeby dostać do testów elektryczną deskorolkę.
Podobne posty
11 grudnia 2017
Tanie śniadanie vol. 4 – warszawskie promocje śniadaniowe
30 października 2017
Tanie śniadanie vol. 3 – zestawienie warszawskich promocji śniadaniowych
9 października 2017