Wiosna przybyła! I to na całego (dzisiaj jest milion stopni). A wraz z nią cała zielenina tego świata, za którą tęskniliśmy przez długie szare miesiące. Dzisiaj podpowiadam więc gdzie najlepiej się wybrać by napawać się zielenią, a przy okazji strzelić sobie atrakcyjną foteczkę kwitnących drzew, bez konieczności udawania się na wycieczkę do Japonii.

W tym poście spodziewajcie się przede wszystkim dużej ilości zdjęć. Tak dla odmiany, bo zazwyczaj jest siedem milionów słów. Podrzucam wam przede wszystkim wszelkie info i moje obserwacje po wizycie w dwóch warszawskich ogrodach botanicznych – Ogrodzie Botanicznym PAN w Powsinie oraz Ogrodzie Botanicznym UW. Na naszym Instagramie wrzuciłam też ankietę z pytaniem o wasze ulubione wiosenne miejscówki. Podpowiedzieliście by udać się do Łazienek (klasyg, w sumie chętnie się wybiorę w przyszłym tygodniu w czwartek, kiedy pałac można zwiedzać za darmo, przy okazji sprawdzę co tam kwitnie), na Saską Kępę i na Pole Mokotowskie. Saska kusi by nawiedzić ją o świcie z dronem. Nie mam sprecyzowanych planów na majówkę (bububu, tym razem bez wakacji!), więc może właśnie tak zrobię. Chciałam wam tego posta wrzucić jak najszybciej, zanim wszystko przekwitnie, ale możemy się umówić tak, że jeśli w ciągu majówki trafię jeszcze w jakieś super miejsca warte wybrania się na wiosenny spacer, to je tutaj dopiszę. Deal? No to jedziemy z tym.

 

Zanim zaczniecie czytać, odpalcie sobie soundtrack do dzisiejszego posta, czyli set od BOTANICA. To muzyczka, którą robi miły człowiek, fan drzew, mój ulubiony ex-współlokator, który już tu się nawet udzielał na blogu, np. opisywał dla was festiwal Up To Date.

 

Powsin, prawie jak Japonia

Wycieczka do Powsina (z Bemowa!) to już nie lada wyprawa, postanowiłam więc wykorzystać okazję na maksa i uczyniłam z niej tajne spotkanie blogierów. Na spotkaniu stawili się wszyscy zaproszeni, tzn. ja i Marina Furdyna. Polecam tego allegrowicza, jeśli macie wewnętrzną potrzebę, by ktoś dobrze sfotografował waszą japę. Zależało nam na dobrym świetle, więc pod bramą botanika stawiłyśmy się punkt 9, kiedy otwierali. I teraz hint dla zaawansowanych łowców porannych zdjęć: jeśli zależy wam na miękkim świetle, świętym spokoju i możliwości wbijania do Ogrodu w Powsinie za każdym razem kiedy najdzie was ochota, zaopatrzcie się zawczasu w karnet. Zwykły karnet roczny kosztuje 80 zł (ulgowy 60 zł), ale jest jeszcze coś takiego jak bilet wiosenny. Ten magiczny twór kosztuje 50 zł (ulgowy 35 zł) uprawnia was do wielokrotnego wejścia między 21 marca a 21 czerwca. I, co najważniejsze, karnety pozwalają wam wejść do ogrodu już o 7 rano, kiedy światło jest najlepsze!

 

 

Jeśli jednak nie jesteście aż takimi zapaleńcami by inwestować w abonament do świata krzaków, lub, tak jak ja, musielibyście wyjechać z domu tydzień wcześniej by wyrobić się na 7 rano, to interesuje was normalna jednorazowa wejściówka. Ta kosztuje 12 zł, a w wersji ulgowej 8 zł. Uprawnia was do łażenia po całym Ogrodzie oraz po szklarniach, które (oczywiście) są najciekawsze. To trochę niepokojące, ale jednak rośliny zamknięte przez człowieka w szklanym pudełku, na zdjęciach prezentują się najlepiej.Znajdziecie tutaj drzewko pomarańczowe, a.k.a. raj szafiarek, wielopokoleniową rodzinę kaktusów, świnki morskie w wersji łysej i kudłatej, poukrywane w krzakach bóstwa hinduskie oraz bananowca, którego moja towarzyszka wyprawy chciała ukraść i wywieźć rowerem (powodzonka!). Generalnie jest po co tu przyjeżdżać! Szklarnia czynna jest krócej niż sam ogród, każdy miesiąc to też nieco inne godziny otwarcia, najlepiej sprawdźcie je więc na stronie.

 

 

A co na świeżym powietrzu? Ja przybyłam przede wszystkim w poszukiwaniu kwitnących drzew, skuszona milionem zdjęć wiśni z Japonii oraz tą ulicą u naszych przyjaciół Niemców. No i znalazłam sobie te wymarzone drzewka. Może nie wyglądały jakoś imponująco, a sporo z nich zdążyło już przekwitnąć (a Magnolia była już jakaś taka przepalona słońcem, czy to apokalipsa?!), ale za to opatrzono je tabliczkami z napisami po japońsku. Nie mam pojęcia cóż one znaczą, bo moja przygoda z trzyletnimi studiami na tybetologii nauczyła mnie, że wszystkie alfabety, które nie są ani cyrylicą ani zestawem znaczków łacińskich, przerastają mój mózg. Ważne jednak, że można im strzelić wyborne zdjęcie, które na chwilę pozwala zapomnieć o bólu istnienia wynikającego z tego, że nie kupiło się tych cholernych lotów do Japonii, kiedy były za 1400 zł w dwie strony. Oprócz tego trwa akurat w Powsinie miesiąc japoński, można więc się załapać na różnego rodzaju eventy tematyczne, np. wykład o japońskiej kuchni czy na sadzenie sakur. Jest też wystawa fotografii „Japonia oczami Polaków”, ale to zjawisko przemilczę. Jakoś tak mi zawsze smutno jak widzę zajebiste zdjęcia zdolnych ludzi na Instagramie, których nikt nigdzie nie pokazuje, a tu czyha licha pikseloza z telefonu. Aha, miało być mało tekstu w tym poście. Lol. To ja już się zamknę.

 

 

Botanik w centrum miasta

A jeśli jesteście za leniwi na wycieczki do Powsina, to może zainteresuje was Ogród Botaniczny UW zlokalizowany przy Alejach Ujazdowskich. Od razu przyznaję się, że tam byłam latem, a nie teraz, nie mam więc wiedzy na temat kwitnących drzew i wiosennych krzaków. Ale wizytę w botaniku UW i tak wam polecam, bo jest bardzo przyjemny. Też jest szklarnia (aczkolwiek właśnie wyczytałam na stronie, że w sezonie 2019 jest nieczynna w związku z remontem i wejście dostępne jest tylko dla grup zorganizowanych, nie wiem czy aż do jesieni, mam nadzieję, że nie!), jest kawiarnia, w której kawa jest podła jak mało gdzie, ale za to można się schronić przed nagle atakującą was burzą i opadami gradu, latem jest też mnóstwo kwiatów, a w gratisie kolorowa krowa. Czego chcieć więcej?! Dla fanów quizów i sprawdzianów wiedzy też się coś znajdzie. W różnych działach Ogrodu znajdziecie tablice z pytaniami do rozwiązania. My próbowaliśmy podjąć wyzwanie, ale trochę nam nie poszło, może wy będziecie lepsi w zieleninę!

 

 

Między kwietniem a sierpniem Ogród czynny jest między 9.00 a 20.00, w weekendy otwiera się godzinę później. Nie wbijajcie jednak na ostatnią chwilę, bo kasy zamykają się godzinę wcześniej. Zresztą na przejście całości będzie potrzebować trochę czasu. Wejście kosztuje tyle samo co Powsinie, czyli 12 zł (ulgowy taniej, bo 6 zł). Jest też opcja wykupienia karnetu, ale są sporo droższe (roczny 120 zł) i zdaje się, że nie dają żadnych dodatkowych opcji typu wcześniejsze wejście na teren. Najlepiej po wszystkie szczegółowe informacje zajrzyjcie TUTAJ.

 

 

I to by było na tyle jeśli chodzi o moje botaniczne podboje. Dajcie znać jeśli znacie jeszcze jakieś super miejsca, wciąż nie zrobiłam swojego wymarzonego wiosennego zdjęcia z kwitnącymi drzewami zwalającymi z nóg! A jeśli macie własne botaniczne foteczki to podrzućcie linka, chętnie podpatrzę jaką zieleninę udało wam się upolować 😉

 


Balmas

Freelancerka, ewentualnie bezrobotna. Trochę etnograf, trochę fotograf. Wolny czas najczęściej spędza w Photoshopie lub Lightroomie. Celem jej życia jest zjechanie świata, ze szczególnym uwzględnieniem krajów gdzie karmią tacosami. Szanuje szyderę i minigolfa. Jak dorośnie założy hostel i knajpę. Prowadzi bloga, żeby dostać do testów elektryczną deskorolkę.

Inne posty autora