Moda na browary rzemieślnicze trwa w najlepsze. I bardzo dobrze, nie musimy już płacić 10 złotych za Perłę, możemy zapłacić 12 i wypić pyszne piwko Cymbo Pogon, czy znanego przez wszystkich Pacyfika. A wiedzieliście, że twórcy tych piw, czyli browar Artezan, mają swój autorski lokal w centrum Warszawy?
Tym oto wstępem, który powstał już jakiś czas temu zapraszamy was do drugiego wpisu z serii „Gdzie na piwo kraftowe w Warszawie”. Najwyższy czas, bo wciąż odwlekałam skończenie dawno zaczętego posta, a tu Artezanowi właśnie stuka roczek! Jeśli jeszcze nie byliście w lokalu przy ul. Moniuszki 1a, to teraz jest idealna okazja by nadrobić. Wbijajcie do nich na imprezę urodzinową 29 września, aby spróbować m.in. wywleczonego z piwnicy specjalnie na tę okazję piwa leżakującego w beczkach po czerwonym winie. My nie omieszkamy ponownie zawitać!
Artezan
Browar Artezan rzemieślnicze piwa warzy od 2012 roku. Większość z was pewnie kiedyś ich próbowała, bo dostępne są w coraz większej ilości sklepów, ale też często można na nie trafić w rozmaitych warszawskich barach. Jeśli jednak chcecie mieć pewność, że danego wieczora traficie na produkty Artezana właśnie, to od roku macie taką możliwość – wystarczy się wybrać do ich firmowego lokalu w centrum. Mogliście tam nie trafić, bo ulica Moniuszki, mimo że położona w ścisłym centrum, to jednak jest trochę ukryta. Innymi słowy, jak się nie wie, to się tam nie pójdzie.
My do Artezana trafiliśmy ze względu na quiz, który odbywa się tu co wtorek i który opisywaliśmy już tutaj. W skrócie: pamiętacie szkolne rozgrywki w państwa-miasta a.k.a. inteligencję? To właśnie to, tylko kategorie są mocno z dupy, a do wygrania oprócz wiecznej chwały jest piwo dla całej drużyny. Żyć nie umierać! Szanuję bary, które oprócz alkoholu serwują swoim gościom rozrywkę.
Piwo
W Artezanie dostaniecie tylko (?) piwa ich własnej produkcji. Przynajmniej tak mi się wydaje, ale co ja tam wiem o życiu?! [Jak wiecie lepiej, to poprawcie mnie, pliz.] W związku z tym wybór jest nieco mniejszy niż w innych multipubach. Mi jednak do szczęścia wystarczy Mera IPA, więc nie będę narzekać. Część piwek to stali bywalcy, inne są wymieniane raz na jakiś czas. Artezan wypuszcza różne serie czasowe takie jak ostatnia Hawajska na cienkim, czyli sour ale z ananasem i chmielem Sorachi Ace, która umilała gościom pubu końcówkę lata. Dam 8/10, bo piwka są zawsze świeże i jeszcze nie trafiłam na nic, co bym określiła mianem ohydztwa.
Jedzenie
No i dochodzimy do jedynej kwestii, do której możemy się przyczepić. W Artezanie nie pojecie. Nie mają kuchni, więc menu z szamą w ogóle nie istnieje. A szkoda, bo po drugim, a tym bardziej trzecim piwku, czasem zwyczajnie należy już coś zjeść, żeby nie zacząć bredzić. Tym bardziej, że łazienka ukryta jest w biurowcowym labiryncie, więc bystrość umysłu jest jednak wskazana, by zdołać do niej trafić 😉 No to wychodzi, że jedzenie nie możemy przyznać w naszym rankingu żadnych punktów, ale, ale… zamiennie dajemy za intelektualną pożywkę, czyli quiz, bo jest to coś, co pub wyróżnia na tle innych. No to dajemy ocenę 6/10 (bo wciąż marzy nam się by coś przekąsić!).
Obsługa
Nigdy nie umiem oceniać obsługi dopóki ktoś czegoś, za przeproszeniem, nie odpierdoli. No bo ile można mówić, że „obsługa jest sympatyczna”? No tutaj jest, więc szacuneczek. Pomagają też prowadzącemu quiz zliczać ułamki podczas podliczania wyników, więc ewidentnie są wszechstronnie uzdolnieni. Daję 9/10, bo jest po prostu spoko.
Lokal
Sam lokal jest bardzo wporzo, strzeżony przez rasta jeża urzędującego na ścianie 😉 Znajduje się w biurowcu, ale został urządzony tak, że w środku nie jest sztywno, nie czujemy się jak wciągnięci do korpogarniturowego świata. No chyba, że zechce nam się siku. Po drodze do łazienki faktycznie można się zgubić w biurowcu, bo Artezan nie ma swojej własnej wewnątrz lokalu. Ale ogólnie spoko 8/10.
Naszym zdaniem
Jeśli potrzebujecie jakiejś zachęty do odwiedzenia Artezana, to polecam wybrać się we wtorkowy wieczór i zmierzyć się z pozostałymi gośćmi baru w pubowej inteligencji. Ja tam szanuję takie intelektualne rozrywki, w dodatku to doskonałe rozwiązanie jeśli umawiacie się na piwo z kimś, z kim może niekoniecznie chce wam się gadać. Na jakiś czas zajmiecie się grą i problem z głowy 😉 Ocena końcowa to 7.75. Osobiście dałabym więcej, bo to jeden z tych lokali do których wracam i będę wracać, ale Mięta mi zabronił, dał jakiś arkusz, kazał liczyć ułamki i rzekł: „Ja w sumie tylko na quiz, bo Grzesia szanuję, ale braku jedzenia nie szanuję.„
Balmas
Freelancerka, ewentualnie bezrobotna. Trochę etnograf, trochę fotograf. Wolny czas najczęściej spędza w Photoshopie lub Lightroomie. Celem jej życia jest zjechanie świata, ze szczególnym uwzględnieniem krajów gdzie karmią tacosami. Szanuje szyderę i minigolfa. Jak dorośnie założy hostel i knajpę. Prowadzi bloga, żeby dostać do testów elektryczną deskorolkę.
Podobne posty
26 października 2017
Gdzie na piwo kraftowe w Warszawie – Chmielarnia na Twardej
19 października 2017
Gdzie na piwo kraftowe w Warszawie – Jabeerwocky
21 września 2017